Wspomnienie jesieni 2019

Niedługo minie rok, od kiedy wróciłam do rysowania. To było dość trudne, a jednocześnie bardzo ubogacające doświadczenie. Odkurzenie starych prac, powrót do korzeni, zainspirowanie się własną przeszłością. Przeglądając stare zdjęcia z ubiegłego roku wszystko wydaje się być bardzo odległe, ujęcia pracy nad rysunkami, zdjęć parku, rozrzucone ołówki na biurku i nieodłączny kubek z kawą. Czas bardzo szybko ucieka i podsumowując to, co do tej pory udało mi się narysować przez miniony rok mam wrażenie, że jest tego ciągle za mało. Z tyłu głowy mam zawieszone i niewypowiedziane zdanie, mogłam więcej, lepiej, itd. Wewnętrzny krytyk, któremu ciągle za mało. Pomijając jednak własne rozterki mam wrażenie, że zawsze lepiej podjąć próbę i nie poddawać się tylko dlatego, że obawiamy się, że nie jesteśmy/będziemy dość dobrzy.

Zdjęcia parku działają na mnie wyjątkowo kojąco. Prawie tak samo dobrze, jak same spacery. Zazwyczaj mało jest osób, które robią zdjęcia w trakcie przechadzek. Sama mam już na tyle wypaczoną naturę poszukiwacza ciekawych kadrów, że czasami rząd drzew albo chmura potrafią na tyle przykuć moją uwagę, że koniecznie muszę zrobić zdjęcie. Zazwyczaj kończy się to serią kilku lub kilkunastu bardzo do siebie podobnych ujęć, z których potem mozolnie wybieram to subiektywnie najlepsze.

Na zdjęciach widoczne jest Pole Mokotowskie, które odwiedzam bardzo często z bardzo prozaicznego powodu, jest najbliżej mojego miejsca zamieszkania. Przejadły mi się Łazienki, gdzie nader często spotykam ludzi w trakcie kuriozalnych ślubnych sesji zdjęciowych bądź dzieci goniące za rozkrzyczanym pawiem. Pole Mokotowskie jest o tyle lepsze pod tym względem, że nie ma ani pawia ani sesji ślubnych. Ten park nie jest też wystarczająco atrakcyjny dla turystów. Można spokojnie iść na spacer bez obaw, że będziemy musieli robić slalom pomiędzy instagirlsami uwieczniającymi swoją kolejną nietuzinkową kreację albo innymi influencerami z iphonami. Jednym słowem, jest to dość spokojne miejsce. I chwała mu za to!

Przegrzebanie starych teczek i uporządkowanie prac to był dla mnie swoisty challenge. Uzmysłowił mi, że jeszcze parę lat temu byłam zupełnie innym człowiekiem i dziś nie narysowałabym dokładnie tych samych rzeczy albo ludzi w ten sam sposób. Może to zabrzmi banalni, ale człowiek zmienia się cały czas, a co za tym idzie jego postrzeganie świata również.

Sztaluga, która jest widoczna na zdjęciu towarzyszy mi jeszcze od czasów licealnych. To jeden z większych prezentów, które dostałam w tamtych czasach. Taki kamień milowy w historii stawania się artystką.

Wracając do rysowania zaczęłam oczywiście od portretów. Ten temat jest dość popularny wśród rysowników i bardziej lubiany od pejzaży. Ten , które kolei są o wiele częściej wykorzystywane jako temat wśród osób zajmujących się akwarela. Sama najbardziej lubię połączenie ołówka, kredek i obróbki cyfrowej. Mogę wtedy na spokojnie zaplanować wszystkie etapy powstawania prac i dać sobie czas na wykonanie każdego z etapów.

Rysowanie to dobry proces, który odciąża myślenie i zajmuje czas. Zwłaszcza wtedy, gdy przeżywamy stresujące sytuacje w życiu albo gdy czekamy na zmianę, która nadciąga z lekkim opóźnieniem. To idealne zajęcie zwłaszcza teraz, gdy wszyscy jesteśmy trochę osamotnieni przez nasze wirtualne przyjaźnie. Więc zamiast czekać, że ktoś do nas napisze i może spotkamy żywego człowieka można się zająć choćby i tym, rysowaniem.