Czy nie zadawaliście sobie nigdy pytań niemalże metafizycznych, kiedy ktoś staje się pisarzem, hydraulikiem, albo nawet artystą? Gdzie przebiega ta cienka granicą, która raz przekroczona przemienia nasz podmiot i staje się on nagle kimś więcej, niż dotąd był? Kiedy to się dzieje?
Co do hydraulika i zawodów jemu podobnych sprawa jest bardzo prosta. Kończysz szkołę, zdajesz egzaminy zawodowe poprzedzone miesiącami praktyk pod nadzorem doświadczonych i w fachu obytych i już, koniec, możesz pracować w zawodzie.
Co do pisarzy i artystów to nie jest już to takie oczywiste. Jedni twierdzą, że człowiek rodzi się geniuszem, inni są zdania, że tylko ciężka praca jest w stanie przybliżyć go do uzyskania tych, jakże wzniosłych etykiet. Na co dzień stykam się z bardzo różnym podejściem i interpretacją tego, jak zostać i, co robić jako artysta itp.
Zacznijmy jednak od najprostszych pojęć. Może ich zidentyfikowanie pomoże nam zbudować wzorzec, albo nawet prototyp zawodu jednocześnie cenionego i pogardzanego przez miliony.
Artystyczny, niby prosty przymiotnik, ale jakże trudny w stosowaniu. Bardzo często słyszę próby jego stopniowania, gdy innych słów brak, albo pomysłu na ich użycie także. Ta praca jest bardziej artystyczna od tamtej, ten styl jest bardziej artystyczny. Hmm… czy aby na pewno? Może lepiej wstrzymać się od takiego kuriozalnego użycia i zastąpić nasz nieszczęsny przymiotnik sformułowaniami typu: Ten rysunek jest ciekawszy, ten styl jest bardziej zróżnicowany? Czy to nie brzmi bardziej precyzyjnie? Może nawet nabiera znaczenia? Dla mnie powiedzenie, że coś/ktoś jest mniej lub bardziej artystyczne/-y jest wyrażeniem tak mglistym i niejasnym, że owszem, wyczuwam intencję mówiącego, niemniej boli mnie to bardzo. Skończyłeś studia? Szczyć się swoją wiedzą! Myśl, zanim coś powiesz.
Art…ysta? Nie wiem, kiedy, jak, gdzie i dlaczego, ale przyjęło się, że niektóre osoby stając się artystą albo wkraczając ze swoją twórczością w świat wirtualny nadużywają skrótu art doklejając go bezmyślnie do nazwy swojego profilu, strony internetowej albo nazw kont na przeróżnych portalach i witrynach internetowych. Wybaczcie, ale jest to niesamowicie infantylne i, co gorsza świadczy o braku pokory. Rach, ciach i już nazwisko nam się kończy na art, może od razu dokleimy sobie artysta współczesny w dowodzie, najlepiej drukowanymi literami. Co ciekawe artyści, którzy powiedzmy, mają jakiś dorobek i są rozpoznawani nie wygłupiają się w ten sposób i nie robią sobie krzywdy tym całym ARTem. To trochę tak, jakbyśmy wysyłali CV z maila buziaczek@gmail.com albo z inną różową landryną w adresie. Może to też warto przemyśleć.
Wracając do kwestii stawania się artystą, to dość trudny temat i wielu może się ze mną nie zgodzić, ale… Niektórzy mają tendencję do stawania się artystami w momencie przekroczenia progu ASP już pierwszego dnia na uczelni. Zakładają przesadnie długi płaszcz, kolorowe okulary, turban albo inne kozackie ciuchy i tadam! Stało się, jesteśmy artystami! W ogóle cała ta otoczka ciuchowo-wizerunkowa jest naprawdę tragiczna i wpływa negatywnie na odbiór artystów. Ciasny golf i spodnie na pasku podciągnięte do granic niemożliwości? Jest profesor malarstwa… Przegięte okulary, broda drwala i fikuśna grzywka? Przed nami jawi się kolejny projektant logotypów, który z jednej litery jednym ruchem ręki wykroi nam najbardziej oryginalny kształt. Prosta forma! Powtarzajmy jak mantrę codziennie kilka razy dziennie. A, zapomniałabym o wyznawcach konceptualizacji wszystkiego co żywe i martwe, począwszy od konceptu, skończywszy na wykonceptuowanym. Nie, to nie łyżka, to rzeźba! Rzeźba współczesna.
No, ale do rzeczy. To kiedy ten artysta? Kiedy odbiera dyplom magistra sztuki? Gdy kończy pierwszy obraz? Gdy nauczy się poprawnie rysować postać? No kiedy?
I tu jest pies pogrzebany, bo mam wrażenie, że nikt tego nie wie. No nikt… Nie ma takiej definicji i takiej listy rzeczy, co trzeba zrobić, żeby stać się artystą. Czy należy całe życie głodować patrząc na niesprzedane obrazy, czy też sprzedawać je na potęgę. Przykleić banana do ściany, czy też go wyrzeźbić. Granica kiedyś tak słusznie wytyczona przez osiągnięty warsztat dziś została całkowicie zatarta i zdaniem niektórych warsztat nie jest już nikomu do niczego potrzebny. Liczy się pomysł i to, jak bardzo jesteśmy w stanie się wykreować. Czasem kreacja jest ważniejsza od wykreowanego. No cóż, nie miejmy do siebie pretensji, to wszystko stało się już dawno temu, dziś tylko zbieramy owoce tego bałaganiarstwa.